Kiełbasy MIRALS

Mokra karma (uzupełniająca) w formie kiełbasy… czy nam to w ogóle do czegoś potrzebne? Muszę przyznać otwarcie – na początku byłam nieco sceptyczna. Zgłosiłam się jednak do testów kiełbas Mirals w ramach Plebiscytu Top for Dog, skuszona wieloma pozytywnymi opiniami, zasłyszanymi od zapsionych znajomych. I nie żałowałam ani chwili!

 

Kiełbasy Mirals to monobiałkowe psie żarełko, oparte w ponad 99% na mięsie mięśniowym jakości Human Grade. Występuje w wielu różnych opcjach smakowych (m.in. kozina, konina, królik, łosoś, itd.), w trzech różnych wielkościach (200 g, 400 g i 800 g). Jedynym dodatkowym składnikiem jest tapioka, czyli kasza, która powstaje po zmieleniu bulw tropikalnego manioku – producent deklaruje, że jest ona neutralna w smaku, a stanowi świetny, naturalny zagęstnik, pozwalający na uzyskanie odpowiedniej konsystencji kiełbasek.

 

Kiełbasy mają funkcję treningową – nie stanowią karmy pełnoporcjowej, co oznacza, że nie mogą być podstawą psiej diety. Będą jednak stanowić świetny dodatek do codziennej karmy i doskonale sprawdzą się jako smakołyki podczas treningów czy codziennych spacerów. Konsystencja kiełbasek kojarzy mi się najbardziej ze zwykłą parówką – są jędrne, zwarte i gładkie, a dzięki temu wygodnie kroją się na większe i mniejsze kawałki. Nie śmierdzą i nie brudzą rąk, dlatego zabierałam je z przyjemnością na codzienne spacery, choć zazwyczaj preferuję twardsze smakołyki.

 

Przede wszystkim są jednak doskonałą propozycją dla alergików – dzięki temu, że każda kiełbasa zawiera mięso tylko jednego gatunku, a do wyboru jest naprawdę wiele wariantów, nawet w przypadku diety eliminacyjnej nie trzeba będzie rezygnować ze smakowitych nagród!

 

No właśnie – smakowitość została potwierdzona przez charcie noski, podniebienia i żołądki. Choć dla mnie zapach był niemal niewyczuwalny (no dobra, poza koniną – z tą akurat mój nos się nie polubił 😉 ), ilekroć zaczynałam krojenie kiełbaski lub sięgałam po nią do saszetki, chuda trójca materializowała się przy mnie w mgnieniu oka. Nie zdarzyło się, żeby ktoś odmówił poczęstunku – sprawdził się nawet na wystawie, a uwierzcie mi, Salomi w wystawowym ringu potrafi być naprawdę wybredny!

Jednak moją ulubioną funkcją kiełbas Mirals stało się dodawanie ich kawałka, pokrojonego w drobniutką kosteczkę, do misek z suchą karmą – chęć do jedzenia wzrastała zauważalnie! Do tej pory w ramach takiej „zachęty” używałam odrobiny mokrej karmy z puszki, wiązał się z tym jednak pewien problem – jeśli Chłopcy nie zjedli całego podanego posiłku, karma sucha, wymieszana z mokrym jedzeniem, robiła się napęczniała, wilgotna i zupełnie nieapetyczna, nie mogła być więc wykorzystana podczas kolejnego posiłku. Kiełbaski Mirals są zwarte, dzięki temu Chudzi wyjadali je razem z chrupkami, a jeśli coś po posiłku zostało w misce, nie zmieniało swojej konsystencji – chrupki nadal były chrupkami i mogły zostać zjedzone przy kolejnej okazji. Smacznie i bez marnowania jedzenia – same plusy, zero minusów! 🙂

 

Choć z początku nie byłam pewna czy tego typu „smakołyki” sprawdzą się w naszym domu (bo wiecie, ja jestem leniwa, konieczność krojenia i przygotowywania smaczków przed wyjściem na spacer czy trening zawsze nieco mnie odstrasza…), Kiełbaski Mirals okazały się prawdziwym hitem! Są łatwe i przyjemne w użytkowaniu, po otwarciu można przechowywać je kilka dni w lodówce, mają prosty i jakościowy skład, a do tego smakują moim psom jak mało co! Dość powiedzieć, że tuż po tym, jak skończył się nasz zapas „testowy”, kupiłam je po raz kolejny – w DOGłębnym domu Mirals pozostanie na długo! Polecamy!

Na kiełbasy Mirals możecie zagłosować w tegorocznej edycji Plebiscytu Top for Dog!

Moje sociale: